Jakie zmiany przyniesie za sobą dyrektywa REACH?

Rok 2022 przynosi ze sobą ogromne zmiany dla salonów tatuażu i ich pracowników. Od stycznia wchodzi bowiem w życie aktualizacja do unijnej dyrektywy REACH, która prawdopodobnie sporo namiesza w tej niezwykle popularnej branży. Można powiedzieć, że tatuażyści nadchodzące zmiany odczują na własnej skórze. Co konkretnie wynika z treści tej nieco problematycznej dyrektywy? W jaki sposób wpłynie ona na życie tatuatorów? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w dalszej części wpisu.

Czym jest REACH?

REACH to przyjęte w celu ochrony środowiska i ludzkiego zdrowia przed chemikaliami, rozporządzenie Unii Europejskiej. Ma ono na celu także zwiększenie konkurencyjności europejskiego przemysłu chemicznego oraz zmniejszenie liczby badań przeprowadzanych na zwierzętach. Jak działa REACH? W prosty sposób. Dyrektywa nakłada na firmy obowiązek przeprowadzenia badań dowodowych – koncerny muszą zidentyfikować ryzyko i wykazać wobec ECHA (Europejskiej Agencji Chemikaliów) nieszkodliwość wykorzystywanych substancji. Jeżeli związanego z korzystaniem ze środków chemicznych ryzyka nie da się wyeliminować, władze mogą w różny sposób ograniczyć ich użycie. Samo rozporządzenie weszło w życie już w 2007 roku, jednak dopiero teraz zaczyna ono dotyczyć bezpośrednio tatuażystów.

Co stanie się z branżą?

Jak objęcie dyrektywą wpłynie na branżę tatuażu? Przede wszystkim – producenci tuszu i tatuatorzy mają od teraz obowiązek udzielenia klientowi informacji o rodzaju substancji, która zostanie wykorzystana do stworzenia tatuażu. Co więcej, w salonach tatuażu będzie można korzystać wyłącznie z pigmentów, które uzyskały unijny atest. Na szczęście nie oznacza to, że salony będą musiały bezwzględnie zutylizować tusz, który nie spełnia określonych przez UE wymagań. Może on zostać wykorzystany do szlifowania umiejętności poprzez tatuowanie na sztucznej skórze. Warto jednak wspomnieć, że nowe, zaakceptowane przez Unię pigmenty, będą najprawdopodobniej zauważalnie droższe od używanych do tej pory produktów. Uderza to nie tylko w salony tatuażu, ale też w ich klientów, którzy za upragnione dziary zapłacą więcej pieniędzy. To z kolei z pewnością przełoży się na ilość wykonywanych w studiach tatuaży. Problematyczne dla tatuatorów może okazać się także wycofanie niebieskiego i zielonego pigmentu, które uznane zostały za szczególnie szkodliwe. Nie wiadomo ile czasu minie, nim opracowane zostaną nowe, akceptowalne dla UE formuły wspomnianych pigmentów. Póki co tatuażyści z wszystkich europejskich krajów tłumnie podpisują się pod petycją, która ma na celu uratowanie wspomnianych wariantów tuszu. Mimo wszystko wydaje się, że pracownicy i właściciele salonów tatuażu nie mają się o co martwić – w tej branży na klientów raczej nie można narzekać, a niewielkie podwyżki cen z pewnością nie odstraszą osób zdecydowanych na tatuaż. Co więcej, wymuszone przez UE standardy bezpieczeństwa mogą zachęcić do wydziarania się tych, którzy bali się potencjalnie szkodliwych, zawartych w tuszu substancji. Ta z pewnością istotna zmiana niesie ze sobą konsekwencje, jednak niekoniecznie tak poważne, jak mogłoby się początkowo wydawać.